Aby zrozumiec nature Marlowe`a wypadaloby przeczytac ksiazke, natomiast ogladajac film odnioslem wrazenie, ze gl. bohater jest cyniczna postacia, stad jego ambiwalentny stosunek do sprawy, ktora sie zajmuje. Niespecjalnie dziwi mnie to, ze czesc dziewczyn byla nim gleboko zainteresowana! Warto dodac, ze jedna z nich to poniekad...nimfomanka:)
Ktore dzialania detektywa sa tutaj bezsensowne to nie wiem. Byc moze chodzi Ci o to, ze w pewnym momencie Marlowe brnie w sprawe bardziej, niz powinien. No coz, to w jego stylu, w stylu takiego detektywa- wspolczesnego rycerza o specyficznym kodeksie moralnym.

Zgadzam sie, ze dzis sceny z Bogartem, kpiacym sobie z przeciwnika probujacego go kropnac, moga wzbudzac groteskowy usmiech. Mnie to natomiast odpowiada. Twardziel bez broni - Bogart wypada lepiej niz niejeden 2-metrowy king kong marszczacy brwi:D

Faktem jest, ze rola Bacall na sile zostala wyolbrzymiona. No coz, ona byla wowczas wschodzaca gwiazda i to u boku Bogarta...
Czy zle wypadla? Tutaj sie zupelnie nie zgadzam. Postac Carmen i tak nie mogla byc wowczas bardziej szczegolowo przedstawiona, ze wzgledu na rygorystyczny Kodeks Haysa, ktory strzegl obyczajowego tabu (0 nagosci, watkow sexualnych itd.)

Mnie brakowało pewnego uzasadnienia niektórych wyborów czy zachowań. Wynikały one niejako tylko i wyłącznie ze scenariusza. Nie czułem na ekranie jakiejś chemii między bohaterami, która mogłaby się przełożyć na ciągłe poszukiwania Marlowa. Jakoś nie przypada mi do gustu taki styl Bogarta, który jest ponad wszystkimi z tym swoim sarkazmem podobnie jak w Sokole Maltańskim.

Postać Carmen może i nie mogła zajść dalej ze względu na reguły i w pełni to rozumiem. Piszę tylko, że jest ona niewątpliwie jednym z większych atutów tego filmu. Natomiast Lauren zupełnie mnie w tym film filmie nie przekonała. Zważywszy, że była żoną Bogarta i musiała go kochać to na ekranie zupełnie nie widać jakichś uczuć pomiędzy nimi(przynajmniej ja nie dostrzegłem).

Z postaci kobiecych faktycznie Bacall była najsłabsza i brakuje między nimi chemii (w dodatku moim zdaniem mogliby zatrudnić ładniejszą aktorkę do tej roli). Szkoda że Carmen nie dostała więcej czasu w tej produkcji bo jako stuknięta nimfomanka była po prostu rewelacyjna.

A co do Marlowe`a to Bogart był świetny pod względem sarkazmu (taki właśnie był w powieściach Chandlera) tylko z urody byłyby lepszy Cary Grant (faworyt samego twórcy Philipa). Mnie najbardziej rozczarował koniec filmu gdzie Eddie Mars zostaje zabity przez własnych ludzi (co prawda przez przypadek ale jednak przez swoich) w powieści było zupełnie inaczej i zakończenie nie było tak pozytywne jak w filmie. Przeklęty kodeks Haysa za bardzo ugrzecznił ten film i dla mnie wciąż numerem jeden jest powieść "Głęboki Sen" którą serdecznie polecam :)